Turniej 2024 - Post mortem

I oto dobiegł końca turniej wakacyjny roku 2024. Bardzo dziękuję wszystkim za uczestnictwo i zaangażowanie. Było to najprawdopodobniej największe wydarzenie w historii naszej strony pod względem liczności uczestników jak i ilości rozegranych gier multiplayer. Poniższy post ma na celu podsumować wszystkie informacje dotyczące tego wielkiego eventu - zarówno dla osób, które w poprzedni weekend brały w nim udział jak i dla przyszłych internetowych wędrowców, którzy będą próbowali pozyskać na jego temat informacje.

Etap 1: Przed turniejem.
Rejestracja do uczestnictwa w turnieju rozpoczęła się 15 lipca 2024. Dzięki trzyetapowemu potwierdzeniu uczestnictwa graczy, w tym roku tylko jeden na siedemnastu uczestników zrezygnował z uczestnictwa w trakcie turnieju. W pierwszej kolejności gracze musieli wypełnić Formularz Google - klasyczna rejestracja. Mało kto się spodziewał jednak, że tydzień później poproszę uczestników również o wybranie terminu w Kalendarzu Google na trzeci etap weryfikacji - w ten sposób wykruszył się jeden widmo-gracz. Prawdziwą rzezią widmo-graczy, którzy swoją nieobecnością podczas poprzednich turniejów rujnowali frekwencję okazało się wprowadzenie wymogu indywidualnej weryfikacji na czacie głosowym przez 20-30 minut w przeddzień turnieju - na tym etapie wykruszyły się aż 4 osoby. Dzięki temu nasz turniej miał wyjątkowo wysoką frekwencję. Na 35 planowanych meczów odbyły się aż 34 mecze, co daje nam aż 97% frekwencji. Dla porównania, w roku 2020 frekwencja wynosiła 81%, a w roku 2023 było to 94%. Oby tak dalej, a być może kiedyś osiągniemy 100%. Pod tym względem uważam, że proces rejestracji na turniej, o ile ze strony organizacyjnej zdecydowanie bardziej wymagający i czasochłonny, wyszedł najlepiej jak mógł. :)

Jak już wcześniej wspomniałem, w turnieju wzięło udział aż 17 graczy. Porównując to do poprzednich lat również jest to wielki sukces, w roku 2023 udział wzięło jedynie 10 graczy, a w roku 2020 było to 16 graczy. Mieliśmy również wśród uczestników gości z innych państw, to jest z: Kanady, Niemiec i Ukrainy.

Etap 2: Turniej - Rozgrywki
Turniej odbył się w weekend 3 i 4 sierpnia 2024. W sobotę odbyły się rozgrywki grupowe, natomiast w niedzielę miały miejsce rozgrywki w drabince: ćwierćfinały, półfinały i wielki finał.
Sobota była rekordem jeżeli chodzi o ilość rozegranych gier multiplayer w jeden dzień. Odbyło się wówczas aż 27 gier. Przez pewien czas dało się nawet zaobserwować kilka jednocześnie dostępnych gier w menu rozgrywki wieloosobowej, co jest widokiem bardzo rzadkim.
Turniej mając miejsce na serwerze Discord miał część swoich rozgrywek streamowane dla społeczności. Wiele osób zbierało się na kanale głosowym, żeby pooglądać potyczki swoich kolegów i mile spędzić czas z innymi widzami.

Tabela z rozgrywkami prezentuje się następująco. Można obejrzeć ją w większej jakości tutaj.

Nagrody
Warto również wspomnieć, że podczas tego turnieju mieliśmy aż ośmiu sponsorów finansujących łącznie dwanaście naród - po jednej nagrodzie dla każdej z osób która wygrała przynajmniej jedną rozgrywkę. Pierwsza osoba mogła wybrać jedną z dwunastu nagród, kolejna jedną z jedenastu pozostałych itd. Jeżeli drabinka nie rozstrzygała kolejności otrzymywania nagród, brane pod uwagę były punkty w fazie grupowej, a następnie średni czas wygranych gier. W ten sposób rozdzielone zostało następujące 12 nagród w kolejności od najbardziej pożądanej do najmniej pożądanej:

Bon na wymarzoną mapę do Culturesa - sponsorował Mikulus, otrzymał Jozenkow
Koszulka ze wzorem nawiązującym do Culturesa - sponsorowali Proszak i Zbirek, otrzymał Krarilotus
Figurka wikinga z druku 3D - sponsorował Ingvar, otrzymał Ares
Wpłata 100 zł na wybraną akcję charytatywną - sponsorował k_HS (znany jako Apex), otrzymał Szwinka
Kubek z logo CulturesNation - sponsorowali Proszak i Zbirek, otrzymał bjarni
Dowolna gra na Steamie do 50 zł - sponsorował Mikulus, otrzymał Calculate
Piwo na następnym meet-up’ie - sponsorował Mikulus, otrzyma Barin
Klucz do gry Stronghold Crusader HD - sponsorował Krarilotus, otrzymał Myśliw
Klucz do gry Spellcaster - sponsorował Jozenkow, otrzymał Emil
Trzy klucze do gry Warlords Battle Simulator - sponsorował Kommissar (znany jako Zkajo), otrzymali Matrix25, Portunio, Alien334

Suma wszystkich tych nagród przekroczyła 500 zł, co jest kwotą bardzo znaczącą, biorąc pod uwagę, że całe wydarzenie było de facto organizowane charytatywnie - jako organizator nie zarobiłem na nim ani grosza.

Nagrania na YouTube
Wiem, że wielu z was wyczekuje nagrań z turnieju, szczególnie Ci których nie było w weekend. Nie martwcie się, pojawią się one. Wszystkie z nich ważą ponad 170 GB, zatem trochę zajmie mi podłożenie pod ścieżkę dźwiękową muzyki i zuploadowanie wszystkiego na YouTube. Do końca sierpnia na pewno będą już wszystkie gry dostępne do oglądania. Będą one uploadowane chronologicznie - zaczynając od otwarcia turnieju i kończąc na wielkim finale. Jutro i pojutrze niestety nie ma mnie w domu przed komputerem, zatem pierwszych uploadów możecie się spodziewać dopiero w czwartek.

Na koniec chciałbym wszystkim podziękować:
Za udział w turnieju:
Alien334, andrew_ernario, Ares, Barin, bjarni, Calculate, chicken.caeser, Dymiś, Emil, eren_jaeger, Jozenkow, Krarilotus, Matrix25, Myśliw, Polskigolomb, Portunio, Szwinka

Za sponsorowanie nagród:
Ingvar, Jozenkow, k_HS, Kommissar, Krarilotus, Szwinka, ZbiRek

Za nagrywanie, streamowanie i/lub komentowanie głosowe gier turnieju:
Alien334, Calculate, Emil, Ingvar, Krarilotus, Maurycy, Szwinka

Mam nadzieję, że dobrze bawiliście się podczas tego wydarzenia.
Miejmy nadzieję, że zobaczymy się za rok na turnieju :)
Mikulus

Komentarze

#1 | bjarni dnia August 06 2024 00:31:44
Trzeba przyznać że reprezentacja Niemiec nie popisała się w tym roku. Straszna amatorka z ich strony
#2 | Ares dnia August 06 2024 23:52:46
Codziennie siadaliśmy jak do telenoweli, żeby oglądać właśnie tę rywalizację. Fenomen socjologiczny, ile rzeczy można było przypisać temu turniejowi podczas jego trwania, że w jego trakcie można wygrać ewidentnie bez układu, że medaliści są ludźmi rzetelnymi, solidnymi, posłańcami wielkich wiadomości, wielkich nadziei. Zaczynali jako idole kryzysowi, którzy mieli nas prowadzić jako ambasadorzy wspaniałego zwycięstwa nad Krarilotusem. Przecież my dzięki temu turniejowi żyliśmy życiem zastępczym, był on powodem ogromnej zbiorowej radości. Mam nadzieję, że ta młodzież, która ma dziś aspiracje być jak jozenkow, ta młodzież uwierzy, że nie zmarnujemy tego fenomenu jaki się stworzył przy okazji tego turnieju, tego fenomenu popularności. I ta wielka radość nas Polaków, którzy oglądali, finał przed ekranami - krzycząc, skacząc i ciesząc się ze sromotnej porażki Niemców.



Po prostu było pięknie i coś się niewątpliwie zamknęło, ale miejmy nadzieję, że w e-sporcie culturesowym będzie jakaś próba kontynuacji. Ważne, żeby były sukcesy sportowe, żeby coś po tym turnieju trwałego, bardzo trwałego zostało. Dziękujemy ci bardzo Mikulus, dziękujemy użytkownikom, dziękujemy widzom do zobaczenia na premierze map
#3 | StachuMMV dnia August 07 2024 00:19:20
<3
#4 | Joz dnia August 14 2024 23:06:28
"Z Krailotusem był taki problem, że wolał grać na dole - czyli mojej pozycji. [...] bogowie RNG puścili mi oczko. Wylosowałem dolną pozycję. Wiedziałem już, że wygram z Krailotusem i tytuł Mistrza Świata jest mój. Skąd wynikała moja pewność siebie przed zaczęciem gry? Za niedługo wszystko stanie się jasne."

Tegoroczne mistrzostwa świata, chociaż bogatsze o kraje takie jak Ukraina czy Kanada, wciąż jak zwykle zostały zdominowane przez Polsze. Mam nadzieję, że w następnym roku innym krajom uda się zakwalifikować przynajmniej do fazy grupowej. Chciałbym tym komentarzem opisać swoje doświadczenia związane z tegorocznymi mistrzostwami świata.

Mistrzostwa zaczęły się losowaniem użytkowników do każdej grupy w najbardziej niesprawiedliwy sposób jaki można sobie wyobrazić - losowaniem karteczek z misji po płatkach śniadaniowych. Tutaj wielki minus dla prowadzącego. Co do samej metody nie mam zastrzeżeń. Sam jednak fakt kompletnej losowości mógłby być (moim skromnym zdaniem) krzywdzący dla widowiskowości turnieju. Wyobraźmy sobie co by było gdyby Szwinka, Jozenkow oraz Krailotus zostaliby wylosowani do jednej grupy. W ten sposób skazujemy jednego z pretendentów tytułu Mistrza Świata, na hańbę nie wyjścia grupy. Tymczasem, w innej grupie, mogliby znaleźć się 3-4 najsłabsi użytkownicy, z których dwaj mieliby ćwierćfinał. Powoduje to następującą komplikacje: skazujemy ćwierćfinały i półfinały na mało widowiskową batalię, w której jedna ze stron zostałaby po prostu zmiażdżona. Podany przeze mnie przykład (3 pretendentów w 1 grupie) był jak najbardziej realny. Uniknąć tego można było przez zastosowanie tzw. "koszyków" czy też "seedów". Czterej najlepsi gracze z community zostają przydzieleni do seeda numer 1. Czterej kolejni najlepsi gracze do seeda numer 2. Reszta ośmiu graczy do seeda numer 3. Mając taki podział losujemy po 1 graczu z seeda 1 do każdej grupy. Potem po 1 graczu z seeda 2 do każdej grupy. I graczy z seeda 3 losowo do reszty grup. W ten sposób mamy zagwarantowane, że 4 najlepsi gracze (seed 1) nie spotkają się w grupach. Jak i również to, że dwaj "prawie najlepsi gracze" (seed 2) również nie spotkaliby się w fazie grupowej. System taki jest krzywdzący dla słabszych graczy (powoduje, że ciężej jest wyjść z grupy), ale za to bardzo dobry dla "dobrych" graczy (którzy mają ułatwione zadanie przy wyjściu z grupy) oraz WIDZÓW. Jeżeli wszyscy dobrzy gracze wyjdą z grupy, mamy zagwarantowane pełne emocji widowsko w ćwierćfinałach, półfinałach i finałach. Na potwierdzenie słuszności tego sposobu warto wspomnieć o mistrzostwach świata w piłce nożnej, które wykorzystują ten system. Możnaby przytoczyć również przykład Mistrzostw Świata w League of Legends. Ułatwienie wyjścia z grupy dobrym graczom (czy też drużynom jak w 2 poprzednich przykładach) jest w interesie dobrych graczy i samej publiczności.

Gdy zaproponowałem to rozwiązanie społeczności i organizatorowi turnieju, pomysł spotkał się ze sprzeciwem. Zostałem szybko przegłosowany w tym temacie, głównie przez osoby, których interesem było nie stworzenie tego typu koszyków losowania. Jak zwykle demokracja zawiodła. Na obronę organizatora turnieju, można powiedzieć, że brakowało danych historycznych, które pozwoliłoby utworzyć obiektywnie takie "seedy". Nie można było obiektywnie przydzielić graczy do odpowiednich koszyków. Przydzielenie to opierało by się na badaniach instytutu danych z dupy i wyczuciu mojego nosa co do skilla poszczególnych uczestników turnieju. Zgodzimy się, że nie są to wiarygodne źródła danych. Nie mniej jednak mam szczerą nadzieję, że organizator weźmie pod uwagę moją sugestię w przyszłym roku, biorąc pod uwagę fakt, że tym razem ma on obiektywne dane historyczne (tegoroczne mistrzostwa świata).

Na koniec informacji o losowaniu jeszcze warto zauważyć, iż bogowie RNG wysłuchali mych modlitw, strzelili liścia wszystkim osobom negującym moje rozwiązanie i losowanie wyszło dokładnie tak jak to sobie planowałem. Wszyscy 4 pretendenci tytułu zostali rozstawieni w osobnych grupach (Krailotus, Ares, Szwinka, Jozenkow). Każda grupa szczęśliwym trafem dostała też "pół-dobrego" gracza. Czyli osobę, która pokona wszystkich słabych graczy, ale przegra z najlepszymi. Mowa tutaj o Calculate, bjarni, Myśliw, Barin. Wszystko według planu. Tak, w dniu losowania grup zakradłem się do domu organizatora turnieju, siedziałem pod jego biurkiem i w momencie w którym losował karteczkę, magnesem sterowałem tak, aby wyciągnął tę osobę, na której mi zależało. Wcześniej na karteczki z nickami przykleiłem na Wikol pyłki żelaza, abym mógł sterować magnesami. Organizator i widownia nie skapnęła się, że siedzę pod stołem. Wszystko według planu.

Przechodząc już do samych rozgrywek - tu odbyło się bez niespodzianek. Przewidywani przeze mnie najlepsi gracze zajęli pierwsze miejsca w swoich grupie, dobrzy gracze (z seeda 2) zajęli drugie miejsca. Teraz przez fakt, że w ogóle nie wspominam o "słabych" graczach, można sobie pomyśleć, że jestem okrutnym patriarchą, który na mistrzostwach widzi tylko dobrych użytkowników, a słabych traktuje jako mięso armatnie... Ale nie w tym rzecz. Chcę w tym miejscu oddać hołd wszystkim uczestnikom turnieju, którzy nie wyszli ze swojej grupy. To oni tak naprawdę zbudowali odpowiedni wolumen hajpu na ten turniej, który sprawił, że dołączyli się do niego "dobrzy" gracze. Bez nich turniej pewnie by się nie odbył. To oni umożliwili lepszym graczom pokazać swoją dominację i ugruntować pozycję w hierarchii graczy culturesa. Aby ktoś wygrał, ktoś musi przegrać. Salutuję wszystkim poległym na Burzy Przybrzeżnej, których wioski zostały zgwałcone, a kobiety spalone. o7

Po wyjściu z grupy zaczęło się prawdziwe widowisko. Najlepsi gracze grali z graczami z tieru drugiego. Każdy ćwierćfinał (no może trochę poza jednym) pokazał kawał dobrego culturesa. Wszyscy gracze zaniechali "chowania taktyk" i wyprowadzili ciężkie działa, starając się wdeptać w ziemię swojego oponenta. Z ćwierćfinałami wiąże się również dla mnie najbardziej stresująca gra w całych mistrzostwach. Do tej pory przez wszystkie gry udało mi się zająć preferowaną przeze mnie dolną pozycję na mapie Burza Przybrzeżna. W ćwierćfinale Calculate zaskoczył mnie swoim uporem wobec dolnej pozycji. Powiedział, że on również chce być na dolnej pozycji i nic go nie obchodzi, że ja trenowałem w 90% tylko tę pozycję. Mikulus rzucił monetą i niestety bogowie RNG tym razem pokazali mi faka. Musiałem grać na górnej pozycji. Wspomniałem już, że nie trenowałem górnej pozycji. Dlaczego? Otóż kiedy było już wiadomo jaka mapa będzie grana na mistrzostwach, użytkownicy dyskutowali która pozycja na mapie jest lepsza. Górna czy dolna. Z tego co zauważyłem około 75% osób mówiło, że górna. Stwierdziłem, że skoro wszyscy (albo przynajmniej 75%) będzie chciało grać na górnej pozycji, ja musze stać w kontrze do tego - aby mieć pewność, którą pozycję zajmę w rozgrywkach. Niestety tym razem musiałem grać na górnej pozycji, na której zagrałem 2-3 mecze łącznie, ćwicząc do turnieju. Ze stresu podczas gry drżały mi ręce. Przepociłem całą koszulkę. Notabene zdziwiłem się wtedy jakie emocje może wywołać z pozoru głupia gierka sprzed 2 dekad. Podczas gry podjąłem kilka złych decyzji. Stawiałem budynki w złych miejscach. Dla przykładu: mój kowal musiał zapierdzielać całą wioskę po żelazo, bo akurat w pewnej pozycji zbieracz żelaza nie chciał jego wydobywać. Okazało się, że żelazo było przysłonięte stosem kamieni. Musiałem przenieść jego wydobywanie na drugi koniec wioski, ponieważ tylko tam stało odkryte. To sprawiło, że moja produkcja mieczy i katapult szła jak krew z nosa. Jakby tego było mało - dostałem najszybszy atak w historii swoich gier. W około 55:00 Calculate uderzył na mnie 10 miecznikami i jedną katapultą. Tych 10 mieczników jeszcze się spodziewałem. Ale katapulty? W życiu. Ja nie miałem jeszcze ani jednej. Obsrałem gacie na całego. Myślałem, że to jest ten moment kiedy odpadnę z turnieju. Już widziałem w myślach te nagłówki na Onecie: "Obecny Mistrz Świata opada w ćwierćfinałach. Wstyd i hańba."
Wracając do meczu. Dzięki przewagi liczebnej (20 moich żołnierzy vs 10 żołnierzy Calculate'a) udało mi się wygrać tę bitwę. Sporą robotę zrobiły krótkie łuki, które moim zdaniem w takich pierwszych, mało liczebnych potyczkach, są skuteczniejsze niż długie łuki. Po wystrzelaniu mieczników jak kaczki, przeszedłem do eliminacji katapulty. Nie było to proste zadanie, bowiem łucznicy są wyjątkowo słabą jednostką do niszczenia katapult - katapulta może ich eliminować w tym samym czasie kiedy oni do niej strzelają. Podszedłem tak blisko jak tylko mogłem, by wyjść z zasięgu katapulty i rozpocząłem ostrzał. Długo nie postała. Dowódcę katapulty, który wyczołgał się spod jej gruzów, wziąłem do niewoli jako zakładnika. Powiedziałem Calculatowi, że albo płaci mi od teraz co 10 minut wszystkie swoje kolczugi jakie posiada albo jego pułkownik zostanie powieszony. Niestety stało się to drugie. Wstyd, Calculate, wstyd. W każdym razie - po obronieniu szybkiego rusha ze strony przeciwnika, wiedziałem, że musiał on zainwestować sporo środków, by tak szybko mnie zaatakować. Dzięki temu, że moja wioska w tym czasie płynęła już mlekiem i miodem, mogłem bez obawy poczekać na odpowiedni moment. Zaatakowałem wioskę wroga moim standardowym w tym turnieju atakiem - około 40 wojowników i ze 3-4 katapulty. Klasyk. Dla pokazania jak bardzo byłem w niekorzystnej sytuacji ze względu na pozycję - wspomnę, że ten atak normalnie dzieje się w 1:00:00. Tym razem poszedł w 1:20:00. 20 minut opóźnienia. Nie mniej jednak to jest oczywiście moja wina - nie przygotowywałem się na górną pozycję.

Półfinały, zgodnie ze świetną decyzją organizacji, odbyły się w różnym czasie. Dzięki temu miałem okazję obejrzeć pierwszy półfinał, oczekując na swoją kolej. Miałem wtedy okazję podejrzeć taktyki mojego przyszłego przeciwnika - Krailotusa [dźwięk pioruna]. Jednak spokojnie, nie miałem żadnej ukrytej przewagi. Krailotus mógł za chwilę obejrzeć mój mecz, wiec na jedno wyszło. W każdym razie, o pierwszym półfinale warto wspomnieć, że Ares przegrał z Krailotusem. Polska przegrała z Niemcami. Znowu. A szkoda, bo naprawdę byłem przekonany, że Ares da radę. Podczas meczu zacząłem robić mema, wklejając zdjęcie Aresa w miejsce Zygmunta Starego na obrazie Matejki "Hołd Pruski". Wiecie o co chodzi. Prusy (Krailotus) składają hołd Polsce (Aresowi). Niestety szybko z tego zrezygnowałem po tym jak zobaczyłem, że Ares ma 6 słomianych chatek, a Krailotus siedziby magnatów. To się dopiero nazywa pato deweloperka ze strony Aresa. Wiedziałem, że nie ma świata w którym Ares zrushuje Krailotusa wystarczająco szybko. Ku mojemu zdziwieniu atak w okolicy 1 godziny był bardzo skuteczny. Dobra gra katapultami ze strony Aresa przywróciła dawno już porzucone nadzieje na czacie oubliczności. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać Rotę "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz..."... jednak niestety za chwilę przyszło parę Goebbelsów ze wschodniej części wioski Krailotusa i pokazały Polakowi gdzie jego miejsce. Walka była jednak dosyć wyrównana. Myślę, że 10 dodatkowych żołnierzy ze strony Aresa przechyliłoby szalę zwycięstwa na jego korzyść. Biorąc pod uwagę fakt, że miał on w tym ataku Matki boskie z Katapulty, mogłaby to być wygrana Aresa. Musiałbym na szybko robić mema od nowa. Niestety zabrakło w szeregach Aresa tych legendarnych dziesięciu wojowników. Niemcy 2:0 Polska (bo Krail pokonał wcześniej jeszcze bjarniego)

Nadszedł więc i mój półfinał. Pamiętam jak gdzieś w 2016 roku grałem ze Szwinką (Proszakiem) grę multiplayer na mojej własnej mapie 1 vs 1 Morze w Ogniu. Pamiętam, że mieliśmy grać normalnie walkę 1 vs 1, a skończyło się na tym, że Proszak wysyłał mi statkiem jedzenie ze swojej wioski do mojej. Do żadnej walki nie doszło. W pewnym momencie zrobił desankt (m25) na mojej wyspie i tyle było z gry. Chyba wiadomo już do czego zmierzam. Proszak zawsze był niedoścignionym wzorem w grze w Culturesa przez wszystkie lata istnienia Culturesantion. Mimo iż zwykle nie brał on udziału w turniejach, to wszyscy podświadomie wiedzieli kto jest najlepszym graczem. Aż do czasu kiedy nie wyszedł CnMod 1.0 i jego dwie następne iteracje. Muszę powiedzieć, że nieuczciwie szala przechyliła się na moją stronę, ponieważ ja jestem twórcą tej modyfikacji. Podejrzewam, że dopiero w tegorocznych mistrzostwach, 5 lat po wypuszczeniu wersji 1.2 (czyli tej na której został rozegrany turniej) Proszak w końcu wczytał się w tabelkę obrażeń. W końcu zrozumiał jak powinno się grać na tym modzie. Tymczasem ja w culturesa grałem już tylko na modzie, rozgrywając na nim niezliczoną ilość pojedynków. Zdarzyło się nawet 5 vs 1 na Krwawej Rzece. 4 vs 1 na Fortecy. Zmierzam do tego, że już przed zaczęciem naszego pojedynku miałem przewagę doświadczenia. Lekką przewagę. Lekką, ponieważ to nie tak, że Cnmod diametralnie zmienia sposób rozbudowy osady. Core'owe zasady gry pozostają niezmienne. Rozbuduj osadę lepiej niż wróg --> miej więcej armii niż on --> pokonaj go w bitwie --> spal jego wioskę. Cała reakcja łańcuchowa zaczyna się od akcji "rozbuduj osadę lepiej niż wróg". Niewątpliwie Proszak, uwczesna Szwinka, wciąż był w tym arcymistrzem.

Wystartowała gra. Tym razem dostałem swoją ukochaną dolną pozycję, ponieważ Szwiniak wolał grać na górze. Szwinka nie znał mojej taktyki - atak w 1:00:00. To była moja taktyka od samego początku turnieju. Obronić się przed ewentualnym rushem w 0:45 (przez postawienie wieży 1 w wąskim przejściu) i granie na atak w 1:00:00. Ten schemat ćwiczyłem wielokrotnie. Udało mi się dojść do momentu w którym w 1:00:00 mam 40 wojska i 4 katapulty. Tak miałem pokonać wielkiego Szwinkę. Z poufnych informacji zza frontu, spodziewałem się, że Szwinka zagra na późny atak około 1:30, 1:40, ciężkozbrojnymi żołnierzami. Byłem w domu. Wiedziałem, że nie obroni się przed moim atakiem w 1:00:00. Jeżeli Szwinka nie zmieni nagle swojej taktyki - finał miałem w kieszeni. W 0:45 wysłałem scouta do jego wioski. Chyba nawet go nie zauważył, bo zwiedziłem całą wioskę i ukradłem bydło. No co? Na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Jestem za tym, żeby dopisać tę zbrodnię do Konwencji Genewskich. Ale póki nie zostanie ogłoszone to przez oficjalną radę Culturesa jako zbrodnia przeciwko ludzkości - mam zamiar to wykorzystywać. Widziałem moim zwiadowcą, że Szwinka gra swoją standardową taktykę. Długo nie wiedziałem ani jednego żołnierza w jego wiosce. Nawet w 0:55. Nie przyjrzałem się dokładnie, ale stawiam złote kalesony, że miał o wiele więcej kobiet niż ja. To standardowa gra pod 1:30:00. Poświęcasz wczesny etap gry, robiąc kobiety, by zyskać ogromną przewagę później. Gdyby gra potoczyła się dłużej - na 100% przegrałbym przez braki w produkcji. Zostałbym w tyle z kobietami - tym samym z produkcją wojska. Teraz miałem przewagę, ale około 1:30:00 to by się wyrównało. W 1:40:00 już miałbym po grze. W 1:00:00 Szwinka nie spodziewał się mojego ataku. 40 typa i 4 katapulty. Klasyk. Szwinka nie miał nic do powiedzenia. Może z 3-4 gołodupców latało po jego wiosce. Użył ich jako mięso armatnie. Dzięki katapultom kwatera główna też nie miała nic do powiedzenia. Teraz trzeba było szykować się na reprezentację Niemiec w finale.

Z Krailotusem był taki problem, że wolał grać na dole - czyli mojej pozycji. Znowu Mikulus musiał rzucić monetę o to, kto zagra na dole. Po raz kolejny bogowie RNG mieli zdecydować o moim losie. Tym razem stawką był tytuł Mistrza Świata. Mikulus zakręcił kołem fortuny... i... bogowie RNG puścili mi oczko. Wylosowałem dolną pozycję. Wiedziałem już, że wygram z Krailotusem i tytuł Mistrza Świata jest mój. Skąd wynikała moja pewność siebie przed zaczęciem gry? Za niedługo wszystko stanie się jasne.

Spotkaliśmy się z Krailotusem w lobby. Powiedziałem, że na początku powinniśmy zagrać chwilę na prędkości 1x. Krailotus powiedział, że mogę kontrolować szybkość meczu, jemu to bez różnicy. Po czym dodał: "Man, you got better position, you control the speed and it's your mod. If you don't win..." - tłumacząc - "Gościu, masz lepszą pozycję, kontrolujesz szybkość gry i to jest twój mod. Jeżeli nie wygrasz..."
Coś w tym było... Gra się rozpoczęła. Znajomy widok kwatery głównej otoczonej robotnikami i kobietami. Tak, to znów Burza Przybrzeżna. Tyle razy widziałem już ten widok. Jednak tym razem, było inaczej. Burza Przybrzeżna przypominała mi pola pod Grunwaldem. Miejsce gdzie Polacy znów rozgromią Krzyżacką Zawieruchę. Czułem powiew wiatru, który zwiastował pogrom Niemców. Czułem się mocny. Wiedziałem co mam grać. Skłamałbym mówiąc, że się obawiałem, czy stresowałem. Nic z tych rzeczy. Wiedziałem, że wygram. Zacząłem swoją rutynę - budowniczy - żenić się. Zwiadowca na farmera i z powrotem. 4 chatki jedynki. Farma. Budowniczy brać buty. Zwiadowca stawiać drogowskaz. Byłem all in - sfocusowany na jednym celu.
W pewnym momencie wystąpiły pewne problemy z grą i musieliśmy wczytać zapis. Udało się. Po 5 minutach Krailotus pisze, że przez to, że wczytywaliśmy, zapomniał postawić Garncarni i nie wiedział, że nie robi cegieł i jest jakieś 5 min w plecy. Wiedziałem, że jeżeli omówię resetu, to organizator przyzna mi rację. W końcu to jego błąd. Ale nie tak chciałem wygrać ten mecz. Zrobiliśmy kompletny reset od początku. Zaczęliśmy grę od nowa. Chciałem pokonać Niemców w pełni ich sił - a nie grając z 5 minutową przewagą.
Cały mecz przebiegł zgodnie z planem. Dosyć szybko dostałem atak 10 wojowników z krótkim mieczem, ale byłem na to gotowy. Standardowa zagrywka Krailotusa. Widziałem na tym etapie już całą jego wioskę. Wiedziałem, że mam przewagę. Przyszła magiczna godzina. 1 godzina gry. Biorę swoich 40 typa i 4 katapulty. Klasyk. Sama bitwa pod bazą wroga (pod Grunwaldem) była trudniejsza niż myślałem. Z 40 zostało mi z 15. Ale przetrwały mi katapulty i to wystarczyło, aby dokończyć mecz. Zostałem Mistrzem Świata. Niemcy 2:2137 Polska.

Cała ta turniejowa opowiastka byłaby niekompletna, gdybym pominął najważniejszy jej aspekt - przygotowania. Wspomniałem kilka razy, że zanim zaczęliśmy grę, wiedziałem, że wygram finał. Wszystko to przez przygotowania, które odbyłem na dolnej pozycji na mapie Burza Przybrzeżna. Jakieś 2 tygodnie przed turniejem stanąłem przed decyzją. Albo przygotować się do turnieju, wygrać turniej i wyjść na culturesowego nerda. Albo nie przygotowywać się, przegrać z Krailotusem i powiedzieć, że miałem wyjebane. Zdecydowałem, że wezmę pierwszą opcję. Była jeszcze trzecia opcja. Wygrać turniej i powiedzieć, że się nie przygotowywałem. Ale to nie byłoby zgodne z prawdą. Uważam, że wszyscy zasługujecie na prawdziwą wersję wydarzeń. Przygotowywałem się. I to stary... Jeszcze jak.

2 tygodnie przed turniejem przygotowałem sobie specjalną mapę treningową. Skopiowałem Burzę Przybrzeżną i dodałem do niej kilka skryptów. Zrobiłem tak, żeby na start mój przeciwnik treningowy (komputer, wrogi gracz) miał na start przewagę 60 cywili i 20 kobiet. Do tego trybutami mogłem dodawać mu wojsko. Do tego - w 0:45 mogłem przywołać atak 20 typa na moją wioskę. Gdybym grał na zwykłego bota - po prostu bym go rozwalił bez żadnej frajdy. W 1:00:00 miałby on kilka typa. Ale tak z moimi wzmocnieniami... Miał całkiem pokaźną armię. To dało mi niezłą mapę treningową. Miałem godnego przeciwnika. Zależało mi na 2 celach w rozgrywce. Obronić ewentualny rush przeciwnika w 0:45. Rozwalić go w 1:00:00. Wszystko to mogłem sobie zasymulować na mojej mapie treningowej. Zacząłem więc grać... Na początku było ciężko. Zrobiłem sobie tabelkę na kartce. Notowałem: co robię w rozgrywce (jaką taktykę rozbudowy wioski przyjmuję), ile miałem tym sposobem wojska w 0:45 i ile miałem wojska w 1:00:00. Przetestowałem kilka strategii, aż znalazłem optymalną. Optymalną taktyką było granie na 14 kobiet, pominięcie piekarni... no i reszta standard. Nic wielkiego. Ale zanim do tego doszedłem to trochę się nagrałem. Grałem oczywiście tylko 1 godzinę (20 minut) - do momentu, aż zanotuję wynik taktyki, którą sprawdzam. Takich meczy zagrałem z 20. Około 90% z nich było na dolnej pozycji. W końcu doszedłem do sposobu gry, który daje mi około 15 wojska w 0:45 i 40 wojska i 4 katapulty w 1:00:00. Teraz chcę zrobił mały disclaimer. Nie liczyłem sobie surowców ile każdego mam wyprodukować. Nie miałem co do sekundy wypracowanej taktyki. Nie byłem aż takim nerdem. To co miałem ustalone w strategii to:
1 - To jak ustalam asystenta na każdym etapie gry. (nic wielkiego - na start 8 typa, potem 11 kobiet, potem nieskończoność mężczyzn)
2 - To gdzie dokładnie stawiam budynki (aby były jak najbliżej potrzebnych surowców)
3 - Co buduję krok po kroku (domy --> garncarz, kamieniarz --> szkoła --> cztery domki 3 --> browar --> uzbrojenie --> koszary & świątynia --> katapulty)
4 - Jakie robię uzbrojenie (kaftan + krótkie łuki + krótkie miecze)
Czasami trafiała mi się idealna gra. Czasami zapomniałem jakiegoś surowca produkować i taktyka szła się walić. Nagle opóźnienie 5 minut. Typowy cultures. Ale w finale już miałem tak dopracowaną taktykę, że żadne "zapomniałem zmienić garncarzowi cegły na dachówki" już się nie zdarzało. Wiedziałem, że moja taktyka 40 wojowników i 4 katapulty w 1 godzinę jest bardzo mocna. Niewielu dałoby radę to zatrzymać. Wieże nic tu nie pomogą. Albo masz więcej wojska ode mnie - albo przegrywasz. Wiedziałem, że Krailotus nie da rady. Jedynym zaskoczeniem byłby dla mnie jakiś rush. 0:45 to był mój słaby punkt gry. Miałem na tym etapie jakiś 10-15 wojowników i często jeszcze bez zbroi. Wiedziałem, że da się zagrać tak, aby na tym etapie gry mieć z 30 wojowników. Wymaga to pominięcia rozbudowy domków, czyli tak jak robił to Ares. Dlatego szczerze mówiąc - ze wszystkich graczy wiedziałem, że tylko Ares może mnie zaskoczyć i pokonać. Jego taktyka na nie rozbudowywanie domków nie była głupia. Niepotrzebnie dostał za to hejt. Oczywiście wiem, że udawany hejt (sam to zrobiłem w tym wpisie), ale i tak, myślę, że większość hejtujących nie rozumiało tej taktyki. Taktyka nie granie pod domki jeden, to typowa gra pod 0:45 albo 0:50. Szybki rush. Gdyby Ares w meczu z Krailotusem zmienił wszystkich robotników na wojsko prawdopodobnie by wygrał bitwę z nim i bardzo możliwe, że finał ze mną. Kto by się śmiał ostatni?

W każdym razie staje się jasne dlaczego wygrałem tegoroczne Mistrzostwa Świata. Myślę, że przygotowałem się najlepiej ze wszystkich. Więc wygrana jest moim zdaniem zasłużona.

(Tutaj wspomnę szybko o nieocenionym bohaterze turnieju jakim jest jego organizator - Mikulus. Szapoba za poświęcony czas, nie oczekując ROI.)

Tak więc kończy się historia Mistrzostw Świata 2024 opowiedziana z mojej perspektywy. Czekam na Mistrzostwa Świata w przyszłym roku. Specjalnie ujawniłem w tym wpisie moją turniejową taktykę - aby być może któryś niespodziewany użytkownik chciał zemścić się na mnie za nazwanie go "słabym graczem" i dyskryminowanie w zasadach turnieju. Specjalnie dokonałem takiej prowokacji. Liczę, że w przyszłym roku, któryś gracz, parę dni przed turniejem, zaszyje się w swojej jaskini i dokona treningu niczym Rocky Balboa, chcący pokonać swojego największego rywala - czyli mnie. Mam szczerą nadzieję, że w przyszłym roku zdziwię się, kiedy uznam, że "wyjście z grupy mam w kieszeni" albo "słabi gracze nie mają szans wygrać turnieju". Mam szczerą nadzieję, że zdziwię się grając ćwierćfinał na "słabego gracza", chowając taktyki na finał, bo to przecież słaby gracz. Być może teraz, drogi czytelniku, pomyślałeś, że to Ty będziesz tym legendarnym graczem, który chce mnie pokonać. Pamiętaj tylko, że kiedy 2 tygodnie przed turniejem będzie trenował w swojej jaskini robiąc sobie tabelkę z taktykami na rozbudowę osady - możesz być pewien, że ja też to właśnie robię. Możesz być pewien, że przyjdę przygotowany. Będę na Ciebie czekał. Będę strażnikiem tytułu Mistrza Świata tak jak Cerber broni bram Hadesu. Tak jak Zohan broni bram Culturesnation. Jeżeli chcesz zostać Mistrzem Świata Culturesa - lepiej obmyśl taktykę jak mnie pokonać.

- Dżozen kał
#5 | Mikulus dnia August 19 2024 13:44:58
Wszystkie nagrania turnieju są już zuploadowane w serwisie YouTube. Można je objerzeć w playliście podlinkowanej poniżej:
https://www.youtu...tTC72b13jf

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się , żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 100% [1 głos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [0 głosów]
Dobre Dobre 0% [0 głosów]
Średnie Średnie 0% [0 głosów]
Słabe Słabe 0% [0 głosów]